W Europie panuje pandemia, ale Rządy zdejmują już obostrzenia. Tysiące firm, które przestawiły się na pracę zdalną, powracają do normalnego trybu pracy. Co za tym idzie odradza się ruch samochodów osobowych na drogach. W związku z tym kierowcy ciężarówek muszą być gotowi na powrót do normalnego natężenia ruchu sprzed pandemii czyli „godzin szczytu” i zatorów.
Przykładem mogą być Niderlandy, gdzie w stosunku do marca bieżącego roku – okresu sprzed pandemii – różnice robią się minimalne. Po głównych autostradach jeździ tylko 3 procent mniej samochodów niż w marcu, a w miastach i na drogach prowincjonalnych ruch odrodził się prawie całkowicie.
Nawet w Austrii położonej blisko północnych Włoch, gdzie pandemia spowodowała zmniejszenie ruchu w marcu oraz kwietniu średnio o połowę, a w przypadku autostrady do Brennero nawet o 77 procent, te spadki zostały zatrzymane.
Obecnie środki zapobiegawcze kończą się we wszystkich krajach Europy. W związku z powracającymi zatorami na drogach pojawił się pomysł, by wyciągnąć lekcję z pandemii i masowo skłonić firmy do pracy zdalnej. Co za tym idzie ograniczyć ilość dojazdów do biur i tym samym zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza oraz obniżyć koszty transportu.
Pomysł narodził się w Niderlandach. Ministerstwo infrastruktury planuje rozmowy ze stowarzyszeniami pracodawców na temat pracy zdalnej. Chce nakłonić firmy do zatrzymania pracowników w domach, a przynajmniej robienia tego częściej, niż przed pandemią.
Rząd Polski powinien brać z nich przykład.